Przed wjazdem do strefy archeologicznej Bagan budzą nas urzędnicy, którzy wywołują z autobusu „wyłącznie posiadaczy zagranicznych paszportów” i każą płacić za wstęp 10 dolarów.

Bu-Paya z widokiem na potężną rzekę Irrawaddy, fot. M. Lehrmann

Bu-Paya z widokiem na potężną rzekę Irrawaddy, fot. M. Lehrmann

W Nyaung Oo wysiadamy zmarznięci i rozespani, ale tym razem postanawiamy dotrwać do rana za darmo.

Bezceremonialnie układam się do snu moszcząc się na plecakach w prowizorycznym biurze naszego przewoźnika na dworcu.

Polne drogi i pasterze bydła to autentyczne doświadczenie z Birmy, fot. M. Lehrmann

Polne drogi i pasterze bydła to autentyczne doświadczenie z Birmy, fot. M. Lehrmann

Pracujący tu mężczyzna wyrozumiale przykrywa mnie kocem i wywołując moje rozczulenie dopytuje czy mi wygodnie.

Trochę nam głupio, kiedy na nasz nierozważny komentarz, że musimy na „tej cholernej stacji” przeżyć 3 godziny, odpowiada bez żadnych pretensji, że spędza tu całe życie.

Stojący Budda, Ananda Pagoda, XI w., fot. M. Lehrmann

Stojący Budda, Ananda Pagoda, XI w., fot. M. Lehrmann

Trudności w zdobyciu noclegu doprowadzają do rozstroju nerwowego nawet poznane na dworcu Angielki, które od 15. roku życia mieszkały na squatach, kiedy uświadamiają sobie, że płacą tu angielskie stawki.

Z nostalgią wspominamy Kambodżę i Wietnam, gdzie za elegancki pokój z prywatną łazienką płaciliśmy po 6 dolarów.
Naszą nagrodą są świątynie starożytnego miasta Bagan, które od IX do XIII w. było stolicą pierwszego birmańskiego królestwa.

Najwyższa w Bagan Thatbyinnyu Pagoda, XII w. i nasz środek transportu, fot. M. Lehrmann

Najwyższa w Bagan Thatbyinnyu Pagoda, XII w. i nasz środek transportu, fot. M. Lehrmann

Te pomniki ku czci Buddy olśniewają nie tyle z osobna, co jako kompleks budowany z niesłychanym rozmachem. Kiedyś było ich 13 tys. Zostało ponad 2 tys.

O ile ruiny Angkoru są o wiele ciekawsze historycznie i zróżnicowane architektonicznie, to pagody Baganu wciąż stoją i pozwalają cieszyć oko w ten sam sposób, co osiemset lat temu, podczas gdy z reszty drewnianego miasta nic już nie zostało.

Shwe-San Daw Pagoda, popularna zwłaszcza tuż przed zachodem słońca, fot. M. Lehrmann

Shwe-San Daw Pagoda, popularna zwłaszcza tuż przed zachodem słońca, fot. M. Lehrmann

Liczne trzęsienia ziemi i nieumiejętna konserwacja odebrały im nieco pierwotnego uroku, ale zachód słońca nad miastem, z widokiem na rzekę Irrawaddy i pasmo gór w oddali jest wciąż urzekający.

Wartość każdej ze świątyń podnosi pot wylany, by dotrzeć do niej w upale i kurzu polnych ścieżek, kiedy wielokrotnie trzeba zejść z roweru, by pokonać pełen kolein kawałek trasy albo przepuścić pasterza prowadzącego stado kóz.

Pagody Baganu pozwalają cieszyć oko w ten sam sposób, co osiemset lat temu, fot. M. Lehrmann

Pagody Baganu pozwalają cieszyć oko w ten sam sposób, co osiemset lat temu, fot. M. Lehrmann

Najczęściej odwiedzane są świątynie: Ananda, z czterema posągami stojącego Buddy, najwyższa, ponad 66-metrowa biała Thatbyinnyu Pagoda czy największa Dhamma Yangyi z labiryntami z czerwonej cegły. Każda z nich ma swoją historię.

Największą przygodę można jednak przeżyć odkładając mapę i błądząc wśród mniej popularnych świątyń, których chłodne wnętrza nieodparcie kuszą wśród pustynnej ziemi Starego Bagan.

Świątynie stoją, podczas gdy z reszty drewnianego miasta nic już nie zostało, fot. M. Lehrmann

Świątynie stoją, podczas gdy z reszty drewnianego miasta nic już nie zostało, fot. M. Lehrmann

Stamtąd przenosimy się do miejsca jak z bajki, oddalonej o 50 km wulkanicznej Góry Puppa. Po 777 krętych, wąskich schodach, na których wyprzedzają nas często małpy, wspinamy się boso do miejsca animistycznego kultu, który jednak z powodzeniem włączono do praktyk buddyjskich.

Klasztor Taung Kalat, składający się z wielu małych przybudówek i wieżyczek, wygląda jak pałac, którym zapewne jest. Pałac, w którym jak na greckim Olimpie mieszkają opiekuńcze bóstwa, naty.

Zachód słońca maluje przepiękny obraz nad Baganem, fot. M. Lehrmann

Zachód słońca maluje przepiękny obraz nad Baganem, fot. M. Lehrmann

Jak mówi legenda, żyjąca na górze księżniczka Me Wunna poznała księcia Byatta, który zbierał tam kwiaty dla dworu króla Anawrahty z Baganu. Zakochali się w sobie, mieli dwóch synów i żyli szczęśliwie na górze Puppa.

Król jednak nie zgadzał się na ten związek i kazał stracić Byattę. Kiedy po śmierci księcia odebrano jej dzieci, które trafiły na królewski dwór, księżniczce pękło serce i tak jak jej małżonek przemieniła się w potężnego nata, Matkę z Góry Puppa.

Majestatyczna Shwe Zigon Pagoda, zbudowana przez króla Anawrathę w XI w., fot. M. Lehrmann

Majestatyczna Shwe Zigon Pagoda, zbudowana przez króla Anawrathę w XI w., fot. M. Lehrmann

Skąd się wzięły pozostałe naty? Większość z nich to postacie ludzkie, które zginęły gwałtowną śmiercią. Wspomniany król Anawrahta, który panował w latach 1044-1077, sporządził listę 37 oficjalnie uznanych natów.

Podania mówią, że w pierwszym tysiącleciu naszej ery życie straciły tu setki składanych w ofierze zwierząt.

Dziś w małej kaplicy u stóp góry czciciele natów zastawiają dla nich pełny pokarmów i napojów stół, obwieszają figury bóstw naręczami kwiatów i obserwują ekstatyczne tańce w wykonaniu transseksualnego medium, które podobno potrafi się z natami komunikować.

Wozy zaprzężone w woły. Podróż do Bagan to podróż w czasie, fot. M. Lehrmann

Wozy zaprzężone w woły. Podróż do Bagan to podróż w czasie, fot. M. Lehrmann

Puppa jest uświęconym miejscem pielgrzymek, głównie w okresie kwietniowego birmańskiego Nowego Roku.

Angielki Lucie i Georgia obgryzają już jednak paznokcie z myślą o przyszłości, bo zakupiły bilety nad Jezioro Inle, ale po obdzwonieniu wszystkich hoteli nie znalazły w Nyaung Shwe wolnego pokoju, za żadną cenę. Wspólnie zastanawiamy się, jak przemówić do mnichów, aby je przyjęli.

Góra Puppa, miejsce jak z baśni, fot. M. Lehrmann

Góra Puppa, miejsce jak z baśni, fot. M. Lehrmann

Co smutne, wielu młodych ludzi, nie spodziewając się takich cen ani kłopotów, szybko po przyjeździe do Birmy zaczyna odliczać dni do wyjazdu, albo cieszyć się, że zaplanowało w tym kraju tylko dwa tygodnie, a nie 28 dni, jak zezwalała im wiza.

Zobacz obrzędy ku czci natów:
[youtube http://www.youtube.com/watch?v=dvjeVEL7r-M&w=640&h=360]

Powrotu nie można przyspieszyć bez poniesienia dodatkowych kosztów, ponieważ możliwy jest tylko drogą lotniczą.

Wiele terenów Mjanmy jest całkowicie wykluczonych spoza turystycznej mapy. Udanie się tam albo wymaga czasochłonnego załatwiania pozwoleń, albo kosztownego transferu lotniczego, a złamanie zasad grozi aresztowaniem.

Medium, obficie pojone whisky, podobno potrafi się komunikować z natami, fot. M. Lehrmann

Medium, obficie pojone whisky, podobno potrafi się komunikować z natami, fot. M. Lehrmann

Jest to co prawda problem luksusowy. Chcesz pojechać do Birmy, to płać. Zobaczysz za to kraj otwierający się na świat, gdzie wszystko może się wydarzyć. To jak podróż w czasie.

Dekorowanie tanaką, fot. M. Lehrmann

Dekorowanie tanaką, fot. M. Lehrmann

Wprawa i żelazne nerwy pozwalają nam przebrnąć przez te wyzwania naszym zwyczajem – bez rezerwowania hotelu ani raz – co jest tyleż odważne, co ryzykowne.

Nie spaliśmy jednak na ulicy, ani nikt nas nie aresztował.

Kult natów z powodzeniem włączono do praktyk buddyjskich, fot. M. Lehrmann

Kult natów z powodzeniem włączono do praktyk buddyjskich, fot. M. Lehrmann

Słyszeliśmy, że za próbę targowania cen pokoju pewien właściciel pensjonatu w Nyaung Shwe nakrzyczał na swoich potencjalnych klientów, że przyjeżdżają do jego biednego kraju, by go obrabować, dlatego nawet nie próbowaliśmy tych sztuczek.

Drugim ważnym problemem w Birmie było wyżywienie. W bardzo popularnych barach herbacianych, gdzie herbata zdaje się być za darmo, jeśli zamawiasz do niej coś jeszcze, można było wprawdzie tanio się najeść.

Na górze Puppa, jak na greckim Olimpie mieszkają opiekuńcze bóstwa - naty, fot. M. Lehrmann

Na górze Puppa, jak na greckim Olimpie mieszkają opiekuńcze bóstwa – naty, fot. M. Lehrmann

Kelnerzy, częściowo by uprzedzić nasze pytania, a częściowo by jak najwięcej sprzedać, przynosili nam na tacy różne „smakołyki”.

Ponieważ nierzadko nie byliśmy pewni, jak ma wyglądać danie, które wydawało nam się, że zamówiliśmy, zdarzało się, że przed jego otrzymaniem przypadkowo zaakceptowaliśmy kilka przystawek.

Figury 37 bóstw udekorowane są naręczami kwiatów, fot. M. Lehrmann

Figury 37 bóstw udekorowane są naręczami kwiatów, fot. M. Lehrmann

Nigdy nie możesz być pewien, czy się dobrze zrozumieliście z kelnerem ani co się z czym je, przez co możesz się najeść jeszcze przed daniem głównym.

Birmańczycy zazwyczaj jedzą kilka mniejszych potraw popijając je zupą, która zawsze pojawia się na stole. Lokalna kuchnia nie należy bynajmniej do najlepszych w świecie.

Pokarmy i napoje ofiarowane natom, fot. M. Lehrmann

Pokarmy i napoje ofiarowane natom, fot. M. Lehrmann

Jedzenie albo jest zimne albo sfermentowane. Najbezpieczniejsze są kluski Shan z kurczakiem albo wieprzowiną, dostępne w całym kraju za równowartość ok. 2 zł, ale każdy ma czasami ochotę na jakieś urozmaicenie.

Każde z nas po kolei dostawało w różnych miastach całkiem poważnego zatrucia pokarmowego. Także niemal zawsze ktoś był niedysponowany, co bardzo prędko przestało być zabawne i opóźniało tempo zwiedzania.

Niestety, w przeciwieństwie do pozostałych krajów azjatyckich, nie zależało to od standardu restauracji i chorowaliśmy nawet, jeśli zjedliśmy drogo.

Puppa jest uświęconym miejscem pielgrzymek, fot. M. Lehrmann

Puppa jest uświęconym miejscem pielgrzymek, fot. M. Lehrmann

Przezornie unikaliśmy też korzystania z łazienek w restauracjach, w których jedliśmy. Zobaczywszy poziom higieny, jaki tam panował, trudno było bowiem nie wyobrażać sobie, jak czysta jest kuchnia.

Rezydentka góry Puppa, fot. A. Mielczarek

Rezydentka góry Puppa, fot. A. Mielczarek

Kilkukrotnie wygraliśmy za to drobne sumy pieniędzy w ogólnokrajowej loterii, którą prowadzi popularna marka piwa Myanmar. Jednak szczęściarze z nas.

Zobacz, jak wygląda typowy pokój hotelowy w Birmie:
[youtube http://www.youtube.com/watch?v=YQjhx6P9JVI&w=640&h=480]

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *