W Belize dokończyliśmy proces duchowej odnowy podróżując do podziemnego świata znanego przez Majów jako Xibalba.
Na terenie dzisiejszego Belize występuje największe w Ameryce Środkowej zagęszczenie dowodów obecności cywilizacji prekolumbijskich.
San Ignacio, położone tuż przy granicy z Gwatemalą urokliwe miasteczko, jest bazą wypadową do zwiedzania dobrze zachowanych w okolicy ruin, m. in Caracol.
Zupełnie wyjątkowe natomiast są położone w krainie mahoniu i jaguarów godzinę drogi od miasta jaskinie Actun Tunichil Muknal i Kryształowa Jaskinia, które służyły Majom do celów rytualnych.
Do jaskini nie można niestety wnosić aparatów. Zobaczcie film:
Zwiedzanie Actun Tunichil Muknal zaczyna się od niemal godzinnej wędrówki w górę rzeki, którą trzeba przekroczyć trzy razy, stąd już na początku wyprawy jesteśmy mokrzy do pasa.
U wejścia do jaskini siedzą dwa ogromne tropikalne pająki. Zakładamy kaski, kapoki i latarki i przepływając stworzony przez wypływającą z pieczary rzekę basen wkraczamy do wnętrza ziemi.
Przewodnik każe nam zgasić latarki, złapać się za ramiona i jedno za drugim przejść w ciemnościach wąski fragment korytarza – wejście do mistycznego świata zmarłych. Majowie, tak jak my, wierzyli bowiem w istnienie trzech światów – na kształt piekła, nieba i ziemi.
Na moment odwracamy się jeszcze, by zobaczyć, że sklepienie jaskini i kolumna stalaktytu, obok których przed chwilą obojętnie przepływaliśmy tworzą kształt, który z tej perspektywy do złudzenia przypomina oblicze najważniejszego boga Majów – boga deszczu Chaac.
Czując chłodny oddech ziemi na ciele, do którego kleją się mokre ubrania, z dreszczykiem poddajemy się tej przygodzie.
Podróż przez jaskinię zajmuje ponad godzinę. Trzeba ostrożnie stąpać po śliskich i ostrych kamieniach wystających z wody, walczyć z silnym prądem rzeki i mocno trzymać się skalnej półki, czasami podpłynąć kawałek lub przeciskać między skałami.
Docierając do świętych komnat uświadamiamy sobie, jak wielkim poświęceniem było dotarcie tutaj starożytnym niosącym dary bogom i odbywającym modlitwy. Zostajemy w samych skarpetkach, by nie zniszczyć artefaktów i chronić podłoże przed olejami z ludzkiej skóry.
W ogromnej komorze przypominającej katedrę latarki, jak kiedyś pochodnie, rzucają na skałę cienie wywołując niesamowite złudzenia optyczne. Kryształowe formacje tworzą teatr cieni i robią wrażenie nawet na widzach przyzwyczajonych do efektów specjalnych w kinie trójwymiarowym.
Podłoga jest zalana po niedawnym deszczu tworząc lustrzaną powierzchnię dodatkowo odbijającą światło.
W komnatach leżą w różnych pozycjach starannie ułożone ceramiczne naczynia, idealnie okrągłe, chociaż Majowie nie używali koła garncarskiego. Wiele z nich, jak garnek z maleńką figurką małpy, jest idealnie zachowany.
Znajdujemy tu także specjalne naczynia do picia czekolady, której przypisywano magiczne właściwości oraz naczynia przeznaczone do rytualnego upuszczania krwi.
Bowiem jak wierzyli Majowie, mieszkający w podziemiach bóg zabierał tam codziennie słońce, by karmić je krwią. W tym czasie kapłani na ziemi składali mu ofiary z serca ptaka.
Czasami bóg wymagał większych ofiar, z ludzkiej krwi. Wtedy przedstawiciele arystokracji przekłuwali sobie penisy lub języki (kobiety), a krwią nasączano papier leżący w specjalnych naczyniach, który następnie spalano.
Pod ścianą znajdują się pofragmentowane szkielety dwóch dorosłych mężczyzn, prawdopodobnie złożonych w ofierze.
W najwyższej komnacie, o wyjątkowym mikroklimacie, do której wchodzi się teraz po drabinie, leży zachowany w najdrobniejszych szczegółach szkielet nastoletniej dziewczyny.
Ciało ułożono w pozycji imitującej taniec. Kryształowa Księżniczka, bo tak nazwali szkielet archeolodzy badający jaskinię ATM, jest największym darem dla krwawego boga. Jej komnata grobowa była prawdopodobnie przeznaczona do odwiedzania z najwyższą czcią i jednocześnie radością, że cieszy się ona życiem u boku nieśmiertelnych.
Wychodząc z jaskini unoszeni prądem rzeki oddychamy głęboko i podsumowując naszą symboliczną podróż w zaświaty cieszymy się z widoku światła słonecznego jak nigdy.
Następnie jedziemy do Gwatemali, by zobaczyć Tikal, czyli kompleks ruin potężnego miasta Majów, które osiągnęło swoją świetność około 2000 lat temu.
Położone w głębokiej dżungli strome piramidy imponują majestatem. Jest ich kilka setek, jednak najlepiej zachowane są zabudowania Gran Plaza.
Na drugą pod względem wielkości 38-metrową świątynię można dostać się po drewnianych rusztowaniach, ponieważ świątynie nie były przeznaczone do wspinania się. Dostać się na szczyt mogła się tylko osoba boska. Kilkoro turystów przypłaciło w Tikal swoją pychę życiem.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!