– Felices pascuas! Wesołych Świąt Wielkanocnych! – wrzeszczy do nas młody chłopak w kawiarni na dworcu w Tigre. Uprzejmie odpowiadamy wesołemu wariatowi mając nadzieję, że to będzie dobry dzień. Wyjeżdżamy z Buenos Aires, by odetchnąć w naturze i poznać lidera ruchu ekologicznego, który zaprosił nas do swojego domu w delcie Parany.

Materiały z odzysku, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Materiały z odzysku, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Pod koniec lat 90. Leonardo Jara przez ponad rok mieszkał w Cuzco, gdzie robił kurs przewodnika turystycznego. Tam wpadł na pomysł stworzenia ekologicznego ruchu Echo Movement.
– Peru to była furtka. Zmieniło całe moje życie – mówi.

Jest nieustraszonym podróżnikiem. Kiedy opuszczał Peru, jego wiza straciła ważność i urzędnicy migracyjni zażądali za przejście 200 dolarów, które stanowiły wówczas cały jego majątek.
Postanowił wówczas obejść prawo – całkiem dosłownie. By przekroczyć granicę z Boliwią w innym miejscu, musiał okrążyć Jezioro Titikaka. Zajęło mu to dwa miesiące.

Pozytywni wariaci, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Pozytywni wariaci, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

– Było cholernie zimno. Wędrowałem całymi dniami, a spałem po ludziach. Jadłem, co mi wpadło w ręce. Nabawiłem się przy tym poważnej infekcji zębów, stając się ciekawym przypadkiem dla studentów stomatologii w La Paz, kiedy już tam dotarłem. Straciłem cztery zęby – wspomina ze śmiechem pokazując dziurę w szczęce.

Następnie 13 lat temu kupił grunt w delcie Parany. Razem z dwoma 19-letnimi Niemcami, wolontariuszami, w ciągu 3 miesięcy zbudował drewniany dom na palach.
Pomagali kolejni backpackerzy, dla których jego dom jest zawsze otwarty. Tak powstała eko-wioska, gospodarstwo permakulturowe.

Do domu Leo można się dostać tylko łodzią, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Do domu Leo można się dostać tylko łodzią, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Permakultura to projektowanie środowiska w ten sposób, by tworzyć zrównoważoną architekturę siedzib ludzkich i samoregulujące się systemy rolnicze na wzór ekosystemów naturalnych. Zakłada ona troskę o Ziemię, zmniejszanie konsumpcji i odpadów, dzielenie się nadwyżkami żywności i zrównoważony rozwój.

Potem Leo jeździł po Ameryce Południowej i pomagał innym budować podobne struktury. W ten sposób stworzył społeczność jednakowo myślących ludzi podróżujących po świecie.

36-letni Leo dąży do całkowitej samowystarczalności. Wokół chaty rosną warzywa. W rogu ogrodu zbiera kompost. Nic się nie marnuje.

Idziemy popływać w Paranie, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Idziemy popływać w Paranie, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Do zmywania naczyń używa deszczówki, która potem spływa do kontenera z wodą do spłukiwania toalety. Domostwo działa sprawnie wtedy, kiedy nie potrzebuje właściciela.

„Meble” zbudowane są z odpadów, starych drewnianych elementów, zapewne znalezionych.
Leo ma stare radio, które nie odbiera wielu kanałów, dlatego gdy ma ochotę posłuchać tanga, sam je śpiewa. A robi to bardzo dobrze.

Leo i wolontariusze, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Leo i wolontariusze, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

– Moja matka to prawdziwa Porteña (rodowita mieszkanka Buenos Aires), która od 50 lat tańczy tango kilka razy w tygodniu – chwali się. – Ojciec był z plemienia Mapuche z południowej Argentyny.

Leonardo był zdumiony, że Europejczycy byli gotowi płacić mu za lekcje tanga, które dla niego, latynosa, jest czymś absolutnie naturalnym. Ma je we krwi. Przeszkadza mu jedynie nieco sztywna noga, bo po wypadku samochodowym w Urugwaju ma w niej metalowy implant.

Wyławianie kłody, z której powstała altana, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Wyławianie kłody, z której powstała altana, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Leo ma charyzmę i zdolności przywódcze wypracowane przez lata nieformalnego organizowania społeczności podróżników.
Szybko rozdziela zadania: kto przyniesie wodę, kto pójdzie do sklepu, a kto zamiecie ganek.
Na kolację jest chleb z glinianego pieca, który stoi w ogrodzie, pasztet i tortilla.

Do dyspozycji mężczyzna ma kilkanaście namiotów i śpiworów pochodzących z donacji. Bywają dni, że śpi tu po 20 osób. W trakcie naszego pobytu przewija się pięć. Jak wytrzymać z taką bandą obcych ludzi na co dzień?

Praca w ogrodzie, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Praca w ogrodzie, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

– Nie narzekam, bo po to przecież stworzyłem eko-ruch. Nauczyłem się jednak medytować i wyłączać z otaczającego mnie hałasu.

W skromnej chatce nie ma zbyt wielu zajęć, dlatego wolny czas spędzamy na opowiadaniu historii.
Mieliśmy pomóc w wykopaniu stawu rybnego, nowego pomysłu Leo, ale przeszkodził nam deszcz. Padało cały dzień i woda w Paranie podniosła się tak wysoko, że zalała cały grunt Leo.

Co oni zakopują po nocy?, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Co oni zakopują po nocy?, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

W środku nocy obudziła nas woda wlewająca się do namiotu i brodząc w niej po kostki musieliśmy przenosić nasze plecaki, zmoczone śpiwory i buty do chatki na palach. Zasypialiśmy na strychu, a pod dachem hałasował nietoperz.

Jak się później dowiedzieliśmy, tej nocy w pobliskim mieście La Plata spadło w ciągu dwóch godzin 40 cm deszczu. W powodzi zginęło ponad 50 osób.

Zalana eko-wioska, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Zalana eko-wioska, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Kiedy wychodzi słońce, Leonardo zaprasza nas na kąpiel w Paranie, by „oczyścić energię” i wzmocnić naszą odporność. Dla rozluźnienia proponuje też kilka prostych pozycji jogi.

Leo jest pełen zapału i chciałby budować eko-wioski na całym świecie.
Drugi raz z rzędu dostał zaproszenie ze Skandynawii, by organizować Nordycki Festiwal Permakultury w Norwegii. Pierwsze tego rodzaju wydarzenie miało miejsce w 2011 roku w Danii, kolejne w zeszłym roku w Szwecji.

Znajdzie się czas i na przyjemności. Lekcja tanga, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Znajdzie się czas i na przyjemności. Lekcja tanga, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Od maja do sierpnia około 150 wolontariuszy będzie budować ekologiczny obóz, w którym odbędzie się wielki finał festiwalu i sadzić warzywa, które posłużą do wykarmienia jego uczestników.
Przedsięwzięcie zostanie zwieńczone pokazami artystycznymi, koncertami.

Leo już teraz szuka do pracy wolontariuszy – fascynatów alternatywnych sposobów życia i egzystencji w zgodzie z naturą. Zapewnia im noclegi, wyżywienie i bilet na festiwal.

Echo Tango Club Leo na festiwalu w Szwecji, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Echo Tango Club Leo na festiwalu w Szwecji, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

W zeszłym roku na szwedzkiej wyspie Gotlandii budował wioskę, w której można było samowystarczalnie przetrwać zimę. Jak wyglądała jego praca?
Na przykład, po sztormie znalazł w wodzie wielką kłodę, którą doholowal jakoś na plażę.

I sława przychodzi sama, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

I sława przychodzi sama, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Następnego dnia wrócił tam rowerem z piłą motorową i pociął drewno na kawałki. Po przetransportowaniu ich do eko wioski zbudował z nich altanę w stylu tajskim.

– Wysocy, muskularni Wikingowie mieli łzy w oczach – opowiada. – Byli wzruszeni tym, że można zrobić coś z niczego i nie chcieć za to pieniędzy.

Wystąpienie na uniwersytecie, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Wystąpienie na uniwersytecie, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Szwedzi powiedzieli, że pomogą realizować jego pomysły, ale musi w tym celu założyć stowarzyszenie. Tak został prezesem szwedzkiego NGO, Echo Movement International.

– Kiedy muszę przemawiać na uniwersytetach w Skandynawii, nie jestem zupełnie sobą i trochę się denerwuję. Nie jestem żadnym prezesem, ale backpackerem. Najlepiej czuję się w kaloszach i z łopatą – żartuje Leonardo.

Jego pomysły są w ekologicznej Skandynawii przyjmowane bardzo entuzjastycznie, ale w Argentynie wyprzedza swoje czasy. Tu ludzie wciąż się bogacą i na nawoływania Leo o ograniczeniu konsumpcji reagują podejrzliwie.

Namioty w eko-wiosce, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Namioty w eko-wiosce, zdjęcie pochodzi z profilu Leonardo Jara na Facebooku

Kiedy pytamy o drogę do jego domu w delcie, mijamy pensjonat wyglądający jak żywcem wyjęty z alpejskiej scenerii. Siedzący tam przy stole i zajadający kiełbasę bywalcy krzywią się na wspomnienie eko-ruchu i dziwią, że idziemy w to „okropne miejsce”.

– Nie lubię, kiedy ludzie nazywają mnie hipisem. Musimy przestać myśleć etykietkami – mówi Leo.

Strona Leonardo: http://www.echo-village.blogspot.com/

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *