Przeprawa przez Mekong zajmuje 15 minut. Nie mamy nawet czasu dobrze rozsiąść się w łodzi, a już jesteśmy w Laosie. Ostre popołudniowe słońce odbija się w falach rzeki i razi oczy.

Mekong o zachodzie słońca, fot. M. Lehrmann

Mekong o zachodzie słońca, fot. M. Lehrmann

Upał, kurz, nadrzeczne błoto, kolejki, formalności, dolary przechodzą z ręki do ręki, wreszcie możemy odetchnąć powietrzem Houay Xai.
Znajdujemy piękny hotel w stylu kolonialnym.

Właścicielka i jej córki, w pięknych ubraniach, kontrastujących z tandetą masowej produkcji, której pełno w Tajlandi, siedzą na ganku i… wyszywają. Podnoszą się, by nas powitać i zaproponować obiad. Czujemy, jakby czas się cofnął.

Kiedy słońce zachodzi, wspinamy się na wzgórze do świątyni Vat Phakham, by przy inkantacji mnichów i dymie kadzideł pożegnać ostatnie jego promienie.

Widać już tylko ciemne zarysy palm na tle wody i odbijające się w niej gwiazdy, kiedy mnisi opuszczają mieniące się złotem wnętrze świątyni. To Azja, której szukaliśmy.

Wracamy do miasta na kolację, ale wszystkie stoły w lokalnych restauracjach zastajemy dopiero co opuszczone przez licznych gości. Wygląda to tak, jakby wszyscy Laotańczycy wieczerzali dokładnie o tej samej porze, zostawiając spóźnialskim wrażenie, że ominął ich ważny wspólnotowy rytuał.

Na stoły wdrapują się bezpańskie psy, wylizując puste miski i walcząc o nieogryzione kości.
Nie chcemy jeść sami, a tym bardziej z psami. Tak trafiamy do jedynego w mieście kompletnie oświetlonego domu, położonego na wzniesieniu, dzięki czemu łatwo go wypatrzeć.

Przed drewnianym domem pali się ognisko, a ze środka dobiegają dźwięki muzyki i głosy dzieci.

Dom Lary i Nzouy, fot. M. Lehrmann

Dom Lary i Nzouy, fot. M. Lehrmann

Nieśmiało zdejmujemy buty i wkraczamy na schody, kiedy właściciel, próbując utrzymać wyrywającego mu się brzdąca, przyjacielskim gestem zaprasza nas do środka. Przeprasza za wrzawę. Dziś pierwsze urodziny jego syna i dzieciom pozwolono zostać dłużej przy ognisku.

Lara Picavet jest Holenderką i w Laosie mieszka od 10 lat. Z laotańskim mężem Nzouą Vue prowadzi przytułek dla kobiet, które uciekły z plemiennych społeczności, zostawiając za sobą mężów palących wiecznie opium i przepuszczających pieniądze na hazard. Niektóre mają za sobą gorsze doświadczenia, jak przemoc czy śmierć dzieci. W górach rozwód nie istnieje, a kobiety te są „odpadkami”. U Lary uczą się dopiero własnej wartości.

Dom Lary jest obecnie również restauracją i schroniskiem oferującym nocleg w bambusowych bungalowach, z czego dochody idą na budowę ekologicznej farmy, przy której mieszkanki mogą znaleźć zatrudnienie, by zapewnić sobie utrzymanie.

Dom Lary i Nzouy, fot. M. Lehrmann

Dom Lary i Nzouy, fot. M. Lehrmann

Lara wystawia tu też na sprzedaż rękodzieło kobiet, głównie z plemienia Hmong, zaledwie jednej z ponad 40 mniejszości zamieszkujących kraj.

Sprzedaż pięknych, ręcznie wyszywanych nakryć głowy, toreb i kap jest często dla tych kobiet jedynym sposobem zarobkowania. Można by ją prowadzić bardziej efektywnie, Lara twierdzi jednak, że o ile potrafi rozmawiać z tutejszymi, nie jest zbyt dobra w negocjowaniu transakcji z „białymi”.

Pomysł na założenie przytułku i projekt „Kajsiab”, który koncentruje się na pomocy mieszkankom w usamodzielnieniu się, był niestety związany z przedwczesną śmiercią 13-letniej siostry Nzouy w 2004 roku. Infekcja, która zabiła dziewczynkę, mogła być łatwo wyleczona, gdyby dostęp do opieki medycznej w Laosie był nieco lepszy.

Lara i Nzoua ciężko pracują, by ta sytuacja uległa zmianie.
Jakby tego było mało, uczą też okoliczne dzieci angielskiego, by zapewnić im lepszą przyszłość.
Chętnie witają wolontariuszy, którzy mogliby w jakikolwiek sposób przyczynić się do realizacji ich projektów.

Dom Lary i Nzouy, fot. M. Lehrmann

Dom Lary i Nzouy, fot. M. Lehrmann

Spędzamy u Lary i Nzouy dwa wieczory przy ognisku i dzwięku cykad, korzystając z prawdziwej laotańskiej gościnności i chłonąc atmosferę miejsca. Zawdzięczamy im też pomysł na dalszą trasę, do miejsc, gdzie według nich, będziemy mogli zanurzyć się w Laosie.

Projekt Kajsiab Laos
projectkajsiablaos@gmail.com

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *