Podróż pociągiem przez Tajlandię jest przygodą. Twój pociąg będzie z dużym prawdopodobieństwem opóźniony, co daje ci dodatkowy czas na obserwację życia dworca, a to, jak w każdym miejscu na świecie, jest pełne osobliwości.

Wierzcie albo nie, to impreza w pociągu, fot. everythingisdirty.com

Wierzcie albo nie, to impreza w pociągu, fot. everythingisdirty.com

Tajlandzcy kolejarze odznaczają się rubasznym poczuciem humoru. Mimo odpychających mundurów, są bardzo przyjaźni, pomocni i nie wychodzą z roli nawet przesadzając zagubione niemieckie studentki i skwaszonych brakiem “pierwszej klasy” francuskich emerytów na ich numerowane fotele.

W przypadku opóźnień zapobiegliwie wyszukują też zagranicznych turystów (a ci rzucają się w oczy) na peronach i informują ich o zmianach. Każdy z nich opanował swoją lekcję kolejarskiej terminologii po angielsku, z czego są wyraźnie dumni.

Dalekobieżne pociągi są klimatyzowane; kuszetki, mimo że położone wzdłuż ścian wagonu, bez przedziałów, są przestronne, a w toalecie można wziąć prysznic.
Zupełnym zaskoczeniem był pan zmywający podłogę w korytarzu, kiedy większość podróżnych zasnęła.

Pociągi osobowe mają wentylatory u sufitu pewnie z lat 70., więc pomyślcie, jaka to jakość. Ich siłę można wzmocnić, jak wiadomo, otwierając okna z obu stron. Można też zaciągnąć drewnianą roletę.
Przez pociąg płynie nieustannie rzeka wszelkiej maści sprzedawców, przy których nieogoleni panowie oferujący “piwo jasne, pełne” wydają się co najmniej nudni.

Tajlandzki sprzedawca piwa, które można w pociągu oficjalnie pić, zaopatrzony jest w świecące, grajace wiaderko, w którym chłodzą się w lodzie napoje alkoholowe i bezalkoholowe.
Jest to człowiek towarzyski, nie odmawia kieliszeczka z klientami i udaje obrażonego, jeśli niczego nie chcesz kupić. Kiedy jednak pokażesz mu zapasy wody, które zrobiłeś przyzwyczajony do polskiego standardu podróżowania, poda ci rękę i życzy wszystkiego najlepszego.

Zaś największym hitem jest tajlandzki “Wars”. Muzyka gra tu głośno i są to same topowe kawałki w stylu bardzo popularnego też obecnie w Tajlandii “Gangnam Style”.
Wagon przystrojony jest kolorowymi światełkami i patrząc na kołyszących się w rytm pochyleń pociągu gości możemy pomyśleć, że jesteśmy w modnym barze.

Wrażenie to potęguje jeszcze lokalna whisky czy też rum (dane są sprzeczne), “Sang Som”, uparcie nazywana przez turystów Samsungiem, która stoi na stolikach.
Natomiast czterodaniowa kolacja serwowana w pociagu była jedną z lepszych, jakie tu do tej pory jedliśmy.

O, cholera! Na moim prześcieradle jest karaluch! Jak się uchował w tych sterylnych warunkach? No cóż, tropiki… W naszym akademiku też były i nikt jakoś od tego nie umarł!

Podróż autobusem jest równie ekscytująca. Trzymaj się mocno na zakrętach, bo drzwi z pewnością pozostaną otwarte..., fot. A. Mielczarek

Podróż autobusem jest równie ekscytująca. Trzymaj się mocno na zakrętach, bo drzwi z pewnością pozostaną otwarte…, fot. A. Mielczarek

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *