Reaktywacja
Jest styczeń. Przybywam z zimnej Europy, gdzie ludzie chowają głowy w kapturach i pilnują swego interesu, dlatego po kilkukrotnym przejściu Caye Caulker w poszukiwaniu noclegu jestem kompletnie wyczerpana odpowiadaniem na pozdrowienia.
„Witamy na wyspie!” wywołuje już u mnie nerwową reakcję. Chyba muszę się zrelaksować, bo wydaje mi się, że wszyscy czegoś ode mnie chcą.
– Zgubiliście się? Widziałam was już wcześniej – zaczepia nas młoda rudowłosa Angielka, a ja się najeżam. Całe miasto nas już chyba widziało.
Z tymi wielkimi plecakami i ponurymi minami zwracamy uwagę, a ja najbardziej pragnę spokoju. Dziewczyna kieruje nas do taniego „hotelu”.
W drewnianej budzie na plaży jest jedna żarówka, łóżko i prysznic z wodą z deszczówki. Butelka rumu kosztuje w markecie u Chińczyka jakieś 20 złotych. Raj.
Cały dzień siedzę na werandzie sącząc lokalne specyfiki bo wiem, że picie rumu przed południem nie oznacza, że jesteś alkoholikiem, a piratem. Zwłaszcza na Karaibach.
Proces wychodzenia z zimowej martwoty zajmuje mi więcej niż jeden dzień z rumem. Za to zauważam zdecydowaną poprawę nastroju.
Kiedy sąsiadka z domku obok przybiega krzycząc, że na schodach siedzi u niej wielka iguana, przeciągam się leniwie.
– U nas żadnych gadów nie było – odpowiadam najspokojniej w świecie.
Miasto jest tak małe, że trudno się tu zgubić. Ma trzy główne ulice: Przednią, Środkową i Tylną.
Lokalni witają się zderzając pięści a potem przykładając je do serca. Na ulicy pełno jest muzyki.
Kiedy wieczorem znowu spotykamy Angielkę w restauracji, postanawiam potraktować to z wyspiarskim luzem.
– Trzeci raz, to chyba znak, żebyśmy się razem napili… – proponuję. – Co zamówiłaś?
– Homara. Trochę dekadencko, co? – zachwyca się dziewczyna. – Plus rum jako aperitif, digestif i zamiast wina. Nierozsądnie byłoby zamawiać tutaj cokolwiek innego – śmiejemy się.
W słoneczny dzień wszystkie białasy z zimnych krajów orbitują w okolicy Splitu, czyli kanału dzielącego wyspę na dwie części. Caye Caulker to po prostu wystający nad powierzchnię morza kawałek wapiennej skały pokrytej białym piaskiem z korali.
Tutejsza rafa jest częścią drugiego największego systemu raf na świecie – Wielkiej Mezoamerykańskiej Rafy Koralowej o długości ponad 700 km, która rozciąga się od Meksyku po Honduras.
Amatorów podwodnych przygód przyciąga szczególnie Blue Hole, czyli zapadła jaskinia tworząca podwodną studnię o głębokości ponad 120 m.
Caye Caulker jest popularnym przystankiem na tak zwanym Gringo Trail, szlaku najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc w Ameryce Środkowej, już od późnych lat 60.
Nasza rudowłosa druidka, wychowana jak się okazuje przez hippisowskich rodziców, bezbłędnie namierza faceta, który krąży między plażowiczami ściskając w ręku jakieś bransoletki.
– Przypuszczam, że nie wiesz, gdzie porządna dziewczyna może tutaj dostać jakieś zioło? – pyta go zalotnie.
– A od czego ja tu jestem? – uśmiecha się nieznajomy.
Jego kreolska angielszczyzna jest tak osobliwa, że rozumiemy może połowę z tego co mówi, ale zapraszamy go na szklaneczkę rumu.
Jak to pirat z piratem, dogadamy się bez słów.
Ya man!
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!