Słowa ewangelii o tym, że nie było miejsca w gospodzie, zdobywają nieznany dotąd sens, kiedy przyjdzie ci szukać noclegu późną nocą w turystycznym mieście wypełnionym po brzegi tuż przed Wigilią, gdzie odsyłają cię z kwitkiem z kilku pensjonatów pod rząd.

Most prowadzący do Angkor Thom zawiera 154 rzeźby, z jednej strony bogów, z drugiej demonów, trzymających gigantyczne węże, fot. M. Lehrmann

Most prowadzący do Angkor Thom zawiera 154 rzeźby, z jednej strony bogów, z drugiej demonów, trzymających gigantyczne węże, fot. M. Lehrmann

Nigdy dotąd się nam to nie przytrafiło, jednak udaje się nam w końcu znaleźć w Siem Reap coś więcej niż stajenkę.

Do miasta ściąga turystów oddalony o 6 km Angkor, historyczna stolica Imperium Khmerów i ruiny jego mistycznych świątyń, ukazujące architektoniczny geniusz starożytnych, z którego naśladowaniem mają problem nawet współcześni konserwatorzy.

Wat Pre Rup, z pięcioma wieżami w kształcie lotusa, uważana za krematorium, fot. M. Lehrmann

Wat Pre Rup, z pięcioma wieżami w kształcie lotusa, uważana za krematorium, fot. M. Lehrmann

Imperium, oparte na wyjątkowo skutecznej dzięki kanałom nawadniającym połączonym z największym jeziorem w Azji Płd.- Wschodniej Tonle Sap hodowli ryżu oraz niewolniczej pracy poddanych króla Suryavarmana II, przypomina nieco historię starożytnego Egiptu, z jego uzależnieniem od Nilu, mądrością kapłanów i piramidami powstałymi dzięki nadludzkiemu wysiłkowi.

Sześć wieków potęgi imperium zakończył dopiero atak Tajów w 1431 roku, kiedy jak to zwykle bywa, jego wyjątkowe powodzenie zaczęło wywoływać zawiść sąsiadów.

Wat Pre Rup, z pięcioma wieżami w kształcie lotusa, uważana za krematorium, fot. M. Lehrmann

Wat Pre Rup, z pięcioma wieżami w kształcie lotusa, uważana za krematorium, fot. M. Lehrmann

Najsłynniejsza świątynia, XIII-wieczna Angkor Wat, pozostaje dotąd największą budowlą religijną na świecie, której przepych i majestat wciąż zachwycają przybyszów z całego świata oraz dumą Azji, o której wszystkie dzieci na kontynencie uczą się w szkole podstawowej.

Świątynia jest też świadkiem fascynującego przejścia Khmerów z hinduizmu na buddyzm.

Święte jezioro wokół świątyni Preah Neak Khan.  Wierzono w jego właściwości uzdrawiające, fot. M. Lehrmann

Święte jezioro wokół świątyni Preah Neak Khan. Wierzono w jego właściwości uzdrawiające, fot. M. Lehrmann

W czasach kolonii Francuzi wyznaczyli dwie najpopularniejsze trasy zwiedzania Angkoru, który to podział wciąż się stosuje. Mały i duży krąg odnosi się do kilkunastu świątyń, na których zwiedzenie trzeba przeznaczyć co najmniej całe dwa dni i to przy założeniu, że przemieszczasz się między nimi tuk-tukiem.

Park archeologiczny obejmuje jednak znacznie więcej świątyń, datowanych na pięć różnych okresów architektonicznych, powstałych w latach 875 – 1240. Niektóre położone są w odległości nawet 30 km od Siem Reap.

Preah Khan, przełom XII i XIII w, służyła jako buddyjski uniwersytet z ponad 1000 nauczycieli, fot. M. Lehrmann

Preah Khan, przełom XII i XIII w, służyła jako buddyjski uniwersytet z ponad 1000 nauczycieli, fot. M. Lehrmann

Prawdziwi fascynaci mogą zatem spędzić tu znaczenie więcej czasu i uniknąć tłumów, które koncentrują się zazwyczaj przy najbardziej charakterystycznych zabytkach (Angkor Wat, Bayon, Ta Prohm, Phnom Bakheng).

Najtłoczniej jest w parku o świcie i o zachodzie słońca, kiedy to światło najlepiej wydobywa niezwykłe walory budowli.

Angkor Wat, XIII w. Jak twierdzą niektórzy uczeni, zbudowana z przeznaczeniem na miejsce pochówku potężnego króla Suryavarmana II. Dedykowana bogu Vishnu, fot. M. Lehrmann

Angkor Wat, XIII w. Jak twierdzą niektórzy uczeni, zbudowana z przeznaczeniem na miejsce pochówku potężnego króla Suryavarmana II. Dedykowana bogu Vishnu, fot. M. Lehrmann

Trzydniowa wejściówka kosztuje 40 dolarów, wynajęcie tuk-tuka 10-15 dolarów dziennie.

Khmerzy są z Angkoru niezmiernie dumni, umieszczając jego emblematy na różnych komercyjnych markach, takich jak piwo, a także hotele czy nawet piekarnie. Niezaprzeczalnie Angkor gwarantuje spore dochody.

Angkor Wat, XIII w. Jak twierdzą niektórzy uczeni, zbudowana z przeznaczeniem na miejsce pochówku potężnego króla Suryavarmana II. Dedykowana bogu Vishnu, fot. M. Lehrmann

Angkor Wat, XIII w. Jak twierdzą niektórzy uczeni, zbudowana z przeznaczeniem na miejsce pochówku potężnego króla Suryavarmana II. Dedykowana bogu Vishnu, fot. M. Lehrmann

Mieszkańcy Siem Reap, którzy przywykli do finansowych możliwości zwiedzających dziwią się, kiedy mówimy, że na coś nas nie stać, kiedy rezygnujemy z turystycznych przyjemności czy prosimy o tańszy wariant. Często jednak zdobywamy w ten sposób ich sympatię.

Niektórzy nie ukrywają frustracji z przepaści między przyjezdnymi, którzy rozrzutnie gospodarują pieniędzmi a sobą samymi. Komentarze o tym, że być może będzie ich stać na podróżowanie w przyszłym życiu, wywołują w nas nieuzasadnione poczucie winy.

Płaskorzeźba w południowej galerii Angkor Wat przedstawia scenę bitwy o Kurukshetra z Mahabharaty, indyjskiej epopei, fot. M. Lehrmann

Płaskorzeźba w południowej galerii Angkor Wat przedstawia scenę bitwy o Kurukshetra z Mahabharaty, indyjskiej epopei, fot. M. Lehrmann

Tym bardziej gorzki wydaje się fakt, że wielu beztroskich młodych ludzi z krajów zachodnich zgadza się pracować w barach nadmorskiego Sihanoukville, jak się dowiadujemy, w zamian za zakwaterowanie i drinki, pozbawiając lokalną młodzież możliwości zarobkowania w ich własnym kraju.

Doceniamy jednak uczciwość Khmerów, którzy w przeciwieństwie do Wietnamczyków czy Tajlandczyków nie wpadli jeszcze na pomysł, by sami wziąć od nas to, co jak uważają, moglibyśmy im odpalić. Nie windują cen, nie naciągają, a targują się ze spokojem i godnością.

Bayon w kształcie piramidy, położona w centrum starożytnego miasta Angkor Thom, z ponad 200. tajemniczymi kamiennymi twarzami, fot. M. Lehrmann

Bayon w kształcie piramidy, położona w centrum starożytnego miasta Angkor Thom, z ponad 200. tajemniczymi kamiennymi twarzami, fot. M. Lehrmann

Kiedy podpowiadamy kierowcy tuk-tuka drobny podpatrzony w Wietnamie pomysł z książką zdjęć i referencji, która mogłaby mu przysporzyć klientów, nie posiada się ze szczęścia.

Wokół świątyń małe dzieci, może 6-7 letnie, sprzedają pamiątki. Ku naszemu zdziwieniu, mówią płynnie po angielsku i żartują z dojrzałością niespotykaną u tak młodych ludzi. W wieku, w którym my, jak zawstydzeni wspomninamy, ledwo rozumieliśmy pojęcie zagranicy i języków obcych.

Bayon w kształcie piramidy, położona w centrum starożytnego miasta Angkor Thom, z ponad 200. tajemniczymi kamiennymi twarzami, fot. M. Lehrmann

Bayon w kształcie piramidy, położona w centrum starożytnego miasta Angkor Thom, z ponad 200. tajemniczymi kamiennymi twarzami, fot. M. Lehrmann

Niespecjalnie chcemy jednak wspierać ich handlowanie mając świadomość, że wiele z nich, odurzonych łatwymi pieniędzmi, przy aprobacie rodziców rezygnuje ze szkoły. Nie na taką przyszłość zasługują – zagłuszamy swoje sumienia widząc ich zawiedzione twarze.

Historia Bożego Narodzenia nabiera innego wymiaru, kiedy wypadnie ci je spędzać nie tylko z dala od domu, ale i od chrześcijańskiej tradycji kulturowej.

Życzenia świąt pełnych rodzinnego ciepła i prezentów pod choinką nadsyłane przez znajomych, którzy nie wiedzą, gdzie się znajdujemy, nie mogą być dalsze od rzeczywistości. Ciepło jest, ale nie rodzinnie. Zamiast choinek są palmy, a w prezencie ofiarowujemy sobie bilet do Birmy.

Płaskorzeźba w świątyni Bayon, w centrum postać zmysłowej tancerki Apsara, którymi to otaczali się królowie, fot. M. Lehrmann

Płaskorzeźba w świątyni Bayon, w centrum postać zmysłowej tancerki Apsara, którymi to otaczali się królowie, fot. M. Lehrmann

W poszukiwaniu ducha świąt zapraszamy na prostą kolację wigilijną kierowcę tuk-tuka, z którym spędziliśmy dwa ostatnie dni, czyli najbliższą nam osobę w mieście. Chociaż niezupełnie rozumie nasze podniosłe nastroje, nie komentuje nieudolnych prób śpiewania kolęd po drodze.

Sophorn zabiera nas w ulubione miejsce pikniku Khmerów nad jeziorem West Barray, gdzie jemy ryby i ryż na bambusowej podłodze.
Żałuje, że nie może opuścić dnia pracy, żeby zaprosić nas do swojego rodzinnego domu na wsi.

Widok ze wzgórza Phnom Bakheng, w tle Angkor Wat, fot. M. Lehrmann

Widok ze wzgórza Phnom Bakheng, w tle Angkor Wat, fot. M. Lehrmann

Po kolacji pyta, czy może zabrać niedokończoną przez nas rybę dla znajomej biednej rodziny, przypadkowo wypełniając zwyczaj dokładania pustego talerza przy wigilijnym stole.

Wieczorem idziemy na Pasterkę do katolickiego kościoła. Zgromadzeni turyści są odświętnie ubrani, w garnitury i eleganckie sukienki, co jaskrawo kontrastuje ze skromnymi strojami lokalnych.

Nabożeństwo w języku angielskim brzmi nie mniej egzotycznie niż jasełka w języku khmer, które przygotowały dzieci z parafii.
Kazanie ojca Stephanusa jest jednak bardzo odświeżające.

Jak tłumaczy ksiądz, w czasach Narodzenia nie było samochodów ani motocykli:
– No have motorbikes! – mówi, a po sali przechodzi szmer niedowierzania – zaś ludzie używali koni i osłów.

Kościół w tropikach, Siem Reap fot. M. Lehrmann

Kościół w tropikach, Siem Reap fot. M. Lehrmann

Miejsce narodzenia Jezusa w stajni, w przestrzeni publicznej, można zatem porównać, kontynuuje, przykładając to do naszych czasów, do dworca autobusowego. Znowu podróżnicze odniesienie, od którego niemal się wzruszamy.

Poza kościołem trudno jednak o świąteczny klimat, jeśli nie liczyć klientów i obsługi lokali na centralnie położonej Pub Street, ubranych w czapki Mikołaja.

Niezwykła Wigilia nad West Barray, fot. A. Mielczarek

Niezwykła Wigilia nad West Barray, fot. A. Mielczarek

Z barów sączy się głośna muzyka, na przemian najświeższy pop i nieśmiertelne świąteczne szlagiery typu „Last Christmas”. Małe dzieci popisowo tańczą na ulicy, przy uciesze gawiedzi, która w zależności od stopnia upojenia albo rzuca im napiwki albo próbuje się dołączyć.

Wat Ta Prohm, zamożny buddyjski klasztor zbudowany na przełomia XII i XIII w., gdzie kręcono kilka scen filmu „Tomb Rider” z Angeliną Jolie, fot. M. Lehrmann

Wat Ta Prohm, zamożny buddyjski klasztor zbudowany na przełomia XII i XIII w., gdzie kręcono kilka scen filmu „Tomb Rider” z Angeliną Jolie, fot. M. Lehrmann

Kierowcy tuk-tuków zaczepiają nas leniwym „Merry Christmas”, być może wierząc, że zainspirowani duchem świąt będziemy bardziej skłonni dać im dziś zarobić.

Te Święta nie będą już i tak tradycyjne, więc idziemy na masaż. Pracownica spa tłumaczy, dlaczego lubi Święta, chociaż nic dla niej znaczą. Nostalgicznie nastrojeni turyści piją na Pub Street więcej niż zwykle, wciągając do zabawy miejscowych.

Tradycyjny taniec Apsara, Siem Reap, fot. A. Mielczarek

Tradycyjny taniec Apsara, Siem Reap, fot. A. Mielczarek

Z upływem minut, przesuwając się od łydek do pleców otwiera się i tłumaczy za pomocą astrologicznych odniesień (coś o ziemskich i niebiańskich bytach), dlaczego jej małżeństwo nie mogło się udać, zatem w wieku 23 lat jest rozwódką.

Pozwalamy jej wyrzucić z siebie feministyczny gniew. Ledwo jednak możemy ustalić nasze znaki w azjatyckim horoskopie, aby mogła przewidzieć nasze miłosne losy.

Tradycyjny taniec Apsara, Siem Reap, fot. A. Mielczarek

Tradycyjny taniec Apsara, Siem Reap, fot. A. Mielczarek

Jej nieśmiała koleżanka, która jeszcze do zeszłego miesiąca pracowała na polu ryżowym, tylko chichocze.
– Nigdy nie poznałam takich białych, jak wy! – żegna nas dziewczyna. I umawiamy się na Pub Street.

1 komentuj
  1. Zachary
    Zachary says:

    I don’t even know how I ended up here, but I thought this post was good. I don’t know who you are but definitely you are going
    to a famous blogger if you are not already 😉 Cheers!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *