Z dużym uproszczeniem można powiedzieć, że im dalej na północ od Bangkoku, tym chłodniej, taniej i milsi ludzie.
Jeśli znajdziesz się po zmroku (a ciemno robi się już o 18.) w nieznanej okolicy w Bangkoku, możesz liczyć jedynie na obśmianie. Każdy taksówkarz się zatrzyma, ale odjedzie z piskiem opon, jeśli nie zgodzisz się na jego, znacznie zawyżoną, cenę, zostawiając cię jeszcze bardziej upokorzonego.
Jeśli to będzie w Chiang Mai, możesz z łatwością złapać wygodną półciężarówkę osobową (sawngthaew), która zawiezie cię do hostelu za niewielką sumę.
W Chiang Rai natomiast, kiedy stoisz zagubiony na poboczu drogi, może się zdarzyć, że lokalny policjant zatrzyma dla ciebie samochód znajomego i każe mu podrzucić cię do centrum. Za darmo. Generalnie można w tym kraju liczyć na policjantów.
Życie w miastach północnej Tajlandii wielu przyjezdnych opisuje po prostu jako przyjemniejsze, mniej hałaśliwe i mniej wymagające. Nietrudno tu o obcokrajowców, którzy postanowili zostać na wiele miesięcy, a nawet się tu osiedlić.
Jeśli spędzasz w Chiang Mai tylko kilka dni, możesz też znakomicie się bawić. Są tu przyzwoite restauracje i knajpy na gust zachodni. Niestety, piwo jest drogie w całym kraju. Za cenę dużego (ok. 10zł) możesz już nierzadko znaleźć łóżko.
W Chaing Mai bawiliśmy się całą noc po raz pierwszy nie z turystami, a z Tajami. Ograliśmy w bilard piękną właścicielkę baru „Orion”, co zapewniło nam szacunek i dostęp do darmowego piwa „Chang” przez całą noc. Na koniec zaś nowi znajomi nalegali, aby przyjąć od nich „na pamiątkę” srebrną biżuterię.
Są tu pokazy muay thai i gabinety tajskiego masażu na każdym rogu. Jest też niewielka dzielnica czerwonych świateł, gdzie po raz pierwszy ujrzeliśmy, czym jest seksturystyka.
Jest w końcu nocny targ, fenomen kulturowy, który łączy w sobie wszystkie najfajniejsze elementy wieczornego życia miasta: jedzenie, muzykę na żywo i zakupy.
Za dnia natomiast warto wybrać się w jedno z najważniejszych miejsc kultu w Tajlandii, świątynię Wat Phra That na górze Doi Suthep, z przepięknym widokiem na miasto.
To pierwsza świątynia, w której rzeczywiście widzieliśmy modlących się, a nawet zostaliśmy „pobłogosławieni” przez roześmianego mnicha.
Jeśli wciąż tu dla ciebie zbyt gorąco lub zbyt drogo, pojedź dalej na północ… Po drodze do Chang Rai nie pomiń Białej Świątyni, Wat Rong Khun.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!